Przesłuchałem setki płyt, napisałem dziesiątki recenzji i wiem doskonale, że są takie wydawnictwa, które głęboko zapadają w pamięci. Z ogromną radością sięgnąłem po krążek Chóru I LO im. Henryka Sienkiewicza w Kędzierzynie-Koźlu , bo wiedziałem ile wysiłku i serca włożone zostało w jego realizację. Byłem świadomy, jaka utalentowana młodzież nagrała ten album pod kierunkiem doświadczonej wokalistki i nauczycielki muzyki – Agaty Seidel oraz pod czujnym, producenckim okiem Rafała Pulkowskiego. Widziałem radość Kuby Mączyńskiego, gdy trzymał w ręku fizyczny nośnik dźwięku w pięknej i krzykliwej okładce. Jedyne czego nie wiedziałem, to jaka jest zawartość muzyczna tej płyty. Spojrzałem na zestaw utworów i zadałem sobie pytanie, a czymże zaskoczy mnie chór wykonujący głównie znane covery , jak zostały zaaranżowane i co do licha znaczy ten napis „verse”! Z każdą minutą zatapiałem się w antywojennym spektaklu, który wypełniał uszy dźwiękiem pięknych harmonii wokalnych, delikatnych drżeń strun gitary, subtelnej podróży po klawiaturze , hip-hopowego beatu z mocnym przesłaniem, a na finał wybrzmiała „Czerwona Kalina”, folkowa pieśń w wersji a cappella . Wreszcie „verse” , czyli poezja Jakuba Mączyńskiego, kołysanka do życia, do snu, do śmierci, do krzyku! I gdy tak słuchałem, a zarazem błądziłem wyobraźnią w scenach wywołanych przez emocje, pomyślałem sobie, że moje pokolenie bunt wyrażało głośnym punk rockiem, albo hipnotycznym reggae. Słuchaliśmy Dezertera, Siekierę, Izraela czy Bakszysz. A tu nie trzeba było czadu, aby wybrzmiała moc. Krzyk zastąpiły delikatne głosy lub partie chóralne, których wydźwięk jest równie czytelny, jak ten sprzed lat. Lennon, koledzy z punkowej kapeli FATE, Dolores gdzieś tam w chmurach, Waglewski z Voo Voo, Simon & Garfunkel i wreszcie Sting mogą być pewni, że ich utwory nabierając nowego wymiaru, absolutnie nie straciły nic ze swego piękna oraz przesłania. Nadano im takiego formatu, który poprowadził mnie na promocyjny koncert płyty „Stop War Kołysanka”, wydarzenie chociaż wzruszające, to pełne nadziei na lepszy czas, na świadomych ludzi. Jeszcze na koniec tej recenzji refleksja nauczyciela, niech już nigdy nikt z młodych ludzi nie powie, że „szkoła zabija talenty”. I have a dream…
Krzysztof Kazanowski